4/13/12

mark on white

 (ph. Karolina Kamińska / wearing second-hand tshirt, second-hand skirt, my Mum's blazer, Fly London boots)
I'm sitting in my favourite cafe, drinking a huge cappuccino to ease my mind, I'm just about to lay my elbows on the table as to prop my sleepy head but...STOP. Quickly, my arms are back and on the knees. Oh yes, I'm wearing a white blazer today. 
 
Siedzę w mojej ulubionej kawiarni, smutki zapijam dużą cappuccino, łokciami już chcę się wedrzeć na stół, aby podeprzeć śpiącą głowę, ale...STOP. Szybko cofam ręce i kładę na kolanach. No tak, dzisiaj zapragnęłam włożyć białą marynarkę



Yesterday, the idea of wearing it seemed just terrific (well...most of my ideas seem to be great at first...). I thought it would be a lovely addition to a quasi ordinary look (if you insist to stay in the "little fashionista" argot, what I mean is quite funny expression: casual nonchalance. A girl dressed like this first chooses her outfit more than one hour (see: me), and then says she just didn't care about the clothes at all (see: me again).  But as I didn't want my look to be too nonchalant, I decided to pick up something more whimsical than a black blazer (pff). After a while I chose....a white one.

Wczoraj biała marynarka wydawała się być wspaniałym pomysłem, urozmaiceniem pozornie zwyczajnego stroju (jeśli już tak się upieramy, aby tkwić w „fashionistkowym” żargonie, to tak, mam na myśli co jak co, ale dosyć śmiesznie brzmiący i trudny do zdefiniowania termin – „pozorna nonszalancja”). „Pozornie nonszalancko” ubrana dziewczyna najpierw stoi godzinę przed lustrem (patrz: ja), aby potem twierdzić, że swój strój dobrała w pięć minut (patrz: znowu ja). A więc ma być zwyczajnie (pozornie, cha cha) i od niechcenia, ale przy maksimum starania. Żelazna logika. Żeby znowu tak za nonszalancko nie było, postanowiłam dołożyć coś bardziej wymyślnego niż pff, czarna marynarka. Po długiej chwili namysłu wytypowałam, jakże wymyślną....białą.



Although I consider myself as a person who appreciates comfortability and practicality when it comes to clothes, and I've got my head set on higher ideas, ( I and thinking about the new Burberry sweater? Never heard of it!) I have to admit that my entire day was dominated by one piece of cloth, hung on my body.
Being completely paralised from shoulders to hips, I spent time running away from dangerous-looking my friends' food, back of the chairs and I got a nervous twitch of flicking non-existent dust from my blazer.

I chociaż uważam się za osobę, która ceni w ubraniach wygodę i praktyczność, a głowę mam zaprzątniętą wyższymi ideami (ja i myślenie o najnowszym paciorkowatym sweterku Burberry? Pierwsze słyszę!) to muszę stwierdzić, że dzisiejszy dzień został zdominowany przez kawałek materiału wiszącego na moim ciele.
Całkowicie sparaliżowana od linii ramion do bioder, cały czas spędziłam na uciekaniu przed niebezpiecznie wyglądającymi produktami do spożycia moich znajomych, stroniłam od oparć krzeseł i w przeciągu zaledwie kilku godzin nabyłam nerwowego tiku strzepywania nieistniejących pyłków z klap marynarki.

After all day spent almost without contacting with the world, I have to say Emmanuelle Alt is not me and a little bit of the real nonchalance wouldn't hurt me :)

Po całym dniu stwierdzam, że Emmanuelle Alt to ja nie jestem i trochę tej prawdziwej nonszalancji by mi nie zaszkodziło :)

Za wszystkie komentarze pod poprzednim postem dziękuję i postaram się odpowiedzieć na pytania jutro!

186 komentarze:

If you can't see your comment or my answers click 'Load more' :) / Jeśli nie widzicie wszystkich komentarzy albo moich odpowiedzi, kliknijcie w 'Load more' :)

4/10/12

love letter

 (ph. Julia Gnatowska/ wearing Zara trench, Motel Rocks dress)
Dear Trench, / Drogi Trenczu,

I just wanted to tell you how much you mean to me, it's funny, because I harboured my feelings for so long. But now I'll just go ahead.
Since the day you came, everything has changed. You brought a fresh breeze to my life, something unexpected. At the beginning I thought you were boring, conservative, I thought you would forbid me to have fun, lock me in a beige cage. But some days later I started to realize that you truly love me and you want only best things for me. You protect me when it's raining, warm me when it's windy, and make me feel alright when it's too hot outside to wear a coat. You suit my every outfit and brighten up my face. And I don't even care that you keep crumpling every time I sit down as long as you're just with me. 

chciałam tylko nieśmiało Ci powiedzieć, ile dla mnie znaczysz. Skrywałam moje uczucia przez długi czas, ale w końcu zdobyłam się na to, aby do Ciebie napisać.
Twoje pojawienie się w moim życiu zmieniło wszystko. Wpuściłeś świeże powietrze do mojego świata, byłeś czymś nieoczekiwanym. Na początku myślałam, że jesteś nudny, zbyt konserwatywny. Bałam się, że nie pozwolisz mi się bawić, zamkniesz w beżowej klatce. Później jednak zaczęłam sobie uświadamiać, że chyba naprawdę mnie kochasz. Chronisz mnie, kiedy pada, ogrzewasz, gdy wieje silny wiatr, czuję się po prostu dobrze, gdy ciepły płaszcz wydaje się za gorący. Pasujesz do każdego stroju i sprawiasz, że promienieję ze szczęścia. I nie obchodzi mnie to, że mniesz się niemiłosiernie, za każdym razem kiedy siadam, o ile jesteś przy mnie.

I love you, My Trench. / Trenczu, kocham Cię.

Forever Yours,/ Twoja na zawsze,
Weronika

155 komentarze:

If you can't see your comment or my answers click 'Load more' :) / Jeśli nie widzicie wszystkich komentarzy albo moich odpowiedzi, kliknijcie w 'Load more' :)

4/7/12

what's in my bag vol.2

First of all, Happy Easter everyone! I wish you all amazing time with your family (so after reading my wonderful story, turn off your computer and go help your Mum), peace and smile. That's said I can now skip to the other part of my post, which is about...THE BAG. More precisely, the content of my bag.

Po pierwsze, życzę Wam wesołych Świąt Wielkanocnych! Dużo wspaniałego czasu spędzonego z rodziną (a więc kiedy doczytacie moje fantastyczne przemyślenia, wyłączcie komputer i pomóżcie Mamie), spokoju i uśmiechu. To powiedziawszy, mogę przejść do innej części dzisiejszej notki, a mianowicie do...mojej torby. Jeśli chcemy być bardziej precyzyjni, to do jej zawartości.

While doing some cleaning up in my room, I came across my bag too. You have to know, that in my room there are some areas that I tend to stay away from. Little drawer that contains old purses, some photo frames, a sharpener that dates back probably 1980s, playing cards...you get the idea. And my bag is like this drawer. Full of everything. I honestly adore reading those what's in my fabulous bag posts, in which each girl tell me that their daily bag content includes two tickets, Blackberry, Chanel lipstick, perfect agenda and designer sunglasses. I always think - are they faking or they are really aliens from Perfectionist from Tumblr World?

Podczas przedświątecznych porządków, musiałam natknąć się na moją torbę rzuconą gdzieś w kącie. A musicie wiedzieć, że w moim pokoju są pewne miejsca, których staram się skrzętnie unikać. Na przykład mała szuflada, w której znajdują się rzeczy kompletnie ze sobą niepowiązane, stare portfele, ramki na zdjęcia, strugaczka, która chyba pamięta lata osiemdziesiąte, zdekompletowane kart go gry...dalej się nie zagłębiałam, jeszcze nie miałam takiego przypływu odwagi. A więc moja torebka jest jak ta szuflada. Pełna dosłownie wszystkiego. Szczerze powiem, że uwielbiam oglądać posty cudownych dziewczyn z ich cudownymi torebkami, w których każda z nich zapewnia mnie, że dzień w dzień w jej torebce można znaleźć tylko i wyłącznie dwa bilety, telefon Blackberry, szminkę Chanel, perfekcyjny kalendarz wypełniony ważnymi spotkaniami i okulary przeciwsłoneczne (najlepiej Dior lub Gucci, podobno Ray Bany są już dawno passé). Po lekturze takich postów, pełna jestem konsternacji. Czy one mnie tutaj oszukują czy przybyły z krainy Perfekcjonistek rodem z Tumblra, gdzie sama nigdy nie miałam okazji się znaleźć?



So today I'm showing you content of my not so fabulous bag. On the photo I let you see only the decent part of it. Come on, at least I can pretend I'm such a sublime girl!
Dzisiaj pokażę Wam więc zawartość mojej fantastycznej torebki. Oczywiście na zdjęciu możecie zobaczyć tylko tą porządną część. Przynajmniej poudawać sobie mogę, że niby taka feszyn jestem!

AGENDA - Most of the time I never have it with me. I've been always dreaming of having a perfect agenda loaded with important appointments, lunches with my friends, full of yellow sticky notes etc. As I told you, I always forget to take it with me, so instead of writing down everything in my great agenda, I prefer to scribble things down on a snip. It's such a great idea that I can call myself one of the most desorganised people in the world. Not chic.
KALENDARZ - Praktycznie nigdy go nie mam przy sobie, no ale. Zawsze marzyłam o prowadzeniu perfekcyjnego kalendarza wypełnionego bardzo ważnymi spotkaniami, obiadami z przyjaciółmi, wyklejonego żółtymi karteczkami. Może by i mi się to udało, gdybym w ogóle takowy kalendarz zabierała z domu. Tak to wszystkie sprawy zapisuję na skrawkach papieru wyrwanych z zeszytów. Jest to wspaniały sposób, tak wspaniały, że mogę siebie nazwać jedną z najbardziej niezorganizowanych osób na tym świecie.

PURSE - my purse itself is probably ten times heavier than the money I carry in it. I store everything. Old tickets, receipts, business cards, leaflets. You never know, maybe someday I'll need them.
PORTFEL - mój portfel jest prawdopodobnie dziesięć razy cięższy niż pieniądze, które się w nim znajdują. Kolekcjonuję wszystko. Stare bilety, rachunki, wizytówki, ulotki. Nigdy nie wiadomo, może kiedyś będę ich potrzebować.


BEAUTY BAG - concelear, blush and eye pencil. I've seen once on other blog a girl that would carry a nail polish with her. Well, I'm not that much initiated yet.
PODRĘCZNY PRZYBORNIK - czyli korektor, róż i kredka. Widziałam gdzieś u dziewczyn lakiery do paznokci, ale ja jeszcze nie jestem na tyle wtajemniczona.

BOOK - I spend more or less 1,5 hour every day in a tram. There is no better way to make a use of it than just read a book. 
KSIĄŻKA - spędzam w tramwaju około półtorej godziny każdego dnia. Najlepszy użytek, jaki mogę zrobić z tego wolnego czasu to po prostu...czytanie.

BOBBY PINS & ...PINS Having a bag hair day? No problem. A sleeve is too long? I get it. With pins I have no fear. Always ready. Always prepared.
WSUWKI I AGRAFKI - Włosy, które się nie układają? Żaden problem. Za długi rękaw? Nie ma sprawy. Ze wsuwkami i agrafkami nie straszne mi żadne wyzwanie. Zawsze gotowa i przygotowana.

And now things that I always carry with me but they're definietely not chic at all:/// I oczywiście rzeczy, które zawsze mam przy sobie, ale już nie są takie szykowne, aby pokazywać je na zdjęciu:
 shopping bags, leaflets, old pens and pencils, sheets of paper, tissues
reklamówki, siatki po obwarzankach, ulotki, papierki, stare długopisy, skrawki papieru, opakowania po chusteczkach.


WHAT'S IN YOUR BAG? / A CO WY TRZYMACIE W SWOJEJ TOREBCE?

158 komentarze:

If you can't see your comment or my answers click 'Load more' :) / Jeśli nie widzicie wszystkich komentarzy albo moich odpowiedzi, kliknijcie w 'Load more' :)

4/4/12

the moment of truth
(ph. Julia Gnatowska/ wearing second-hand blouse, second-hand sweater, second-hand skirt, vintage shoes)

I've never mentioned it (well, I'm still quite confused whether this is the right place to reveal such things) but I spent my late childhood with Harry Potter books. Don't tell me you didn't want to go to Hogwart(I won't believe it anyway), be friends with Hermione, cast spells and watch quidditch matches, oh come on! I lived my life in it.

Nigdy o tym nie wspominałam, bo i nie wiem czy w takim miejscu można o takich rzeczach wspominać, ale moje późne dzieciństwo, a wczesny wiek nastoletni spędziłam zaczytana w książkach o Harrym Potterze. Tylko mi nie mówcie, że nie chcieliście chodzić do Hogwartu, przyjaźnić się z Hermioną, rzucać zaklęciami i oglądać mecze quidditcha, proszę. Ja tym żyłam.


Hogwart's uniforms developed my vision of how a school uniform should look like. But this vision was just crushed when in the last year of my primary school, the headmaster gave me (with the awful smile included) and the rest of happy unaware students vests and sweaters that weren't that much similar to the Hogwart ones. Plus, they were scratching. I mean it. There was pretty the same story when it came to junior high school and finally..WUHU! High school, finally years of sweet freedom. Um yeah, I kinda stayed in the "uniform" mood. But this time it's not scratching and it's a little bit nicer (I hope so!)

Szkolne mundurki w Hogwarcie wykształciły moją wizję uniformów, która została wprost zmiażdżona, kiedy w ostatniej klasie szkoły podstawowej pani dyrektor z uśmiechem na ustach wręczyła mnie i innym szczęśliwym/nieświadomym uczniom bezkształtne swetry i kamizelki, które ku mojej rozpaczy w niczym nie przypominały tych hogwartowskich (a na dodatek paskudnie drapały!) W gimnazjum historia przedstawiała się dość podobnie, aż nadeszło upragnione liceum...i co? A mnie dalej w "mundurskie" klimaty. Tym razem jednak coś w te mniej drapiące i zdecydowanie (mam nadzieję) przyjemniejsze dla oka.


I think the only thing I need is a ribbon for my hair, but since I'm not calling myself a fashion victim (who has style.com as a homepage? me? no way!) I'm going to stop now. Have a nice week guys!

Tak sobie myślę, że jeszcze mi tylko wstążki we włosach brakuje, ale jako że za fashion victim się nie podaję (że niby kto ma stronę www.style.com ustawioną jako startową???) to się z tym wstrzymam i na tym zakończę. Miłego  tygodnia!


170 komentarze:

If you can't see your comment or my answers click 'Load more' :) / Jeśli nie widzicie wszystkich komentarzy albo moich odpowiedzi, kliknijcie w 'Load more' :)