As you probably know my exchange with the USA students included also going to school with them. That's awesome, right? I've always wanted to see a typical American school. High School Musical look-alike? I hope so! (no, no, I don't watch it! And no, I don't know all the songs by heart. No way).
Tak, już zapewne wiecie lub się domyślacie, moja wymiana z uczniami amerykańskiej szkoły zakładała również chodzenie z nimi na lekcje. Świetna sprawa. Zawsze chciałam zobaczyć, jak wygląda typowa amerykańska szkoła. Osobiście liczyłam na coś w stylu High School Musical, oczywiście (Nie, nie, wcale tego nie oglądałam. Nie, wcale nie znam wszystkich piosenek na pamięć)
I didn't know what to expect. Maybe the school would turn up to be a fashion show? You never know. So I was kinda worried at first but then I just chose my typical outfit so: American Apparel sweater, black skinnies, biker shoes, leather jacket and black and brown bag. I felt secure. Entering the front door, I heard my heart beating. New place, new people. And then I bumped into a girl with wet hair wearing...pyjamas.
Nie wiedziałam, czego się spodziewać. Przerabiałam w głowie różne scenariusze, włącznie z tym, który zakładał, że szkoła będzie bardziej przypominać pokaz mody. Byłam więc na początku trochę zmartwiona i zdezorientowana, ale w końcu na mój pierwszy dzień wybrałam stały zestaw: sweter American Apparel, czarne rurki, buty bikersy, skórzaną kurtkę i czarno-brązową torbę. Czułam się bezpiecznie w obliczu odkrywania amerykańskiego liceum, o którym przecież nie tylko tak lukrowe filmy jak High School Musical powstały. Kiedy wchodziłam do wielkiego budynku przez wielkie drzwi, usłyszałam łomot mojego, już nie tak wielkiego, serca. Nowe miejsce, nowi ludzie. I w tym oto momencie wielkiej zadumy wpadłam na dziewczynę z mokrymi włosami, która miała na sobie....piżamę.
OK, that was weird. After a few steps I realized it wasn't weird here. What I saw first was the multiple view of sweatpants, tracksuit tops, sporty backpacks and Emu Eden slippers. I was...confused. Gabriela? Troy? Are you there? No, there was no Gabriela in her flowery dresses. Or Sharpey wearing pink from head to toe.
I just want to get things straight. In my school in Krakow every day is similar to a mini fashion show. Wait, no. That's exaggeration. Let's say...it's a place near a fashion show where street style bloggers take pictures of you. Most of the time you have to look good or at least decently. Nice shoes, nice hair, nice bag.
To było osobliwe. Jednak po kilku krokach zdałam sobie sprawę, że tutaj osobliwe to nie było. Pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy, kiedy przekroczyłam próg szkoły, był widok tysiąca spodni dresowych, bluz od dresu, sportowych plecaków i "kapci" Emu. Byłam...zdziwiona. Gabriela? Troy? Czy gdzieś tu jesteście? Nie, nie było ich. Nie było Gabrieli w sukienkach w kwiatki. Nie było Sharpey w różu od stóp do głów.
I tutaj musicie wiedzieć o jednym. W mojej szkole, w Krakowie, każdy dzień przypomina mniej więcej pokaz mody. Nie, to gruba przesada. Powiedzmy, że to jak placyk przed pokazem mody, gdzie fotografowie mody ulicznej robią nam zdjęcia. Zazwyczaj trzeba prezentować się dobrze, a przynajmniej przyzwoicie. Ładne buty, ładna fryzura, ładna torebka.
And here? Nobody really cares about what you are wearing and I find it so bizarre but interesting and fascinating at the same time. At first I was shocked because people's attitude was so different to the one we have (in my school?/ in Krakow? /in Poland?/ in Europe?). But then....it just started to fascinate me more and more. You could literally feel the ease there. People were so relaxed about their look or clothes.
A tutaj? Nikogo tak na prawdę nie obchodziło, czy mieliśmy na sobie dres czy piżamę, baletki czy kapcie. Było to dla mnie czymś dziwnym, ale jednocześnie interesującym i innym. Na początku byłam...cha cha...zszokowana, bo podejście tamtejszych ludzi do spraw wyglądu czy ubierania się było tak inne niż nasze (w mojej szkole?/w Krakowie?/w Polsce?/w Europie?). Ale później...to wszystko zaczęło mnie coraz bardziej fascynować. Ta szkoła wprost ociekała luzem.
Although once or twice I did wear sweatpants to my school (Tesco ones rule!!!), people would send me look "go back to your gym, for God's sake". But here I was among my love-my-sweatpants friends. Guess what is my greatest purchase from the US? I'll leave you with this hard question. Day by day I was becoming a gangsta-Weronika. I'm not kidding. I know it's not a good idea to publish it here but with my friends we would drive the car, windows opened, Kanye West on full volume, black gangsta shades on our eyes, gangsta sweatpants on, gangsta Sprite can in our hands and all car bouncing. It was....fun.
Mimo że raz czy dwa pojawiłam się radośnie w mojej szkole w dresach (polecam serdecznie - Tesco), ludzie wysyłali mi spojrzenia, którymi starali się chyba przekazać, abym wracała na salę gimnastyczną i się nie kompromitowała. Ale tu, w Stanach, byłam wśród "kocham-moje-dresy" znajomych. (A kiedy zadam Wam pytanie, co jest moim najważniejszym nabytkiem z tego kraju, myślę, że nie będziecie mieć problemu z odgadnięciem ;)) Z dnia na dzień stawałam się raperem-Weroniką. Nie robię sobie żartów. Zdaję sobie sprawę z tego, że publikowanie tutaj takich wspominek nie jest zbyt dobrym pomysłem, ale w pewnym momencie poziom rapera w Weronice był dosyć niebezpieczny: kiedy razem ze znajomymi jechaliśmy samochodem; okna otwarte; Kanye West huczący z głośników; czarne raperskie okulary na nosie; raperskie spodnie dresow ; raperska puszka Sprite'a w dłoni i cały samochód kiwający się. To była....zabawa.
During one of the Latin classes I was talking with a girl about how Europe school and American school differ from each other. I told her it was so much fun not to care about what you wear. She looked and me and said: "Are you kidding me?! I wish I could wear a dress or heels but everybody would stare at me. And it wouldn't be nice". It's funny when you look at this - there are so many things that connect people from two continents but there are also so many that differ them from each other!
Podczas jednej z lekcji łaciny rozmawiałam z pewną dziewczyną o różnicach pomiędzy europejską a amerykańską szkołą. Powiedziałam jej, że naprawdę miłą odmianą było chodzenie do szkoły, gdzie spojrzenie uczniów nie przypomina spojrzenia jurora w Project Runway. A ona wtedy mi rzekła, abym sobie z niej żartów nie robiła, bo wiele dziewczyn strasznie by chciało nosić sukienki i chodzić na obcasach. Nie mogą jednak tak robić, bo wszyscy by na nie dziwnie patrzyli. To zabawne, jak ludzi na dwóch kontynentach może tyle łączyć, a jednocześnie tyle dzielić. U nas sprawa przedstawia się przecież na odwrót.
And then I was at the crossroads. Although I enjoyed wearing sweatpants almost every day, I really missed dressing up. And I would never ever stop doing it. I think I just love clothes too much. So don't worry, my gangsta-period is almost over but on the other hand I'm not going to stop wearing sweatpants. No way! It'll be a hint of American style ;)
I wtedy znalazłam się na rozstaju dróg. Chociaż noszenie spodni dresowych dzień w dzień było jak...dobry odwyk (dzisiaj szaleję z poetyckimi metaforami), to tęskniłam (i to jak!) do starych zwyczajów. Nie wydaje mi się, że mogłabym z tego wszystkiego zrezygnować, chyba za bardzo kocham ubrania i całą tę modę. Więc nie martwcie się, spokojnie, mój raperski okres można uznać prawie za skończony, chociaż z drugiej strony nie zamierzam porzucić spodni dresowych. Nie ma mowy! To będzie taka szczypta amerykańskiego stylu ;)
PS Yes, the school is even better than in High School Musical. Can you imagine that?! Better than it?!
PS Tak, ta szkoła była jeszcze ładniejsza niż w High School Musical. Potraficie sobie to wyobrazić?! Jeszcze lepsza?!
(photos via Jak&Jil, Stockholm Street Style)